nazgul Sagan pisze:
Bo wcześniej-bodajże w meczu z Gwardią Warszawa w Łodzi-były ponoć ostre dymy ze służbami i stąd wyjazd na stadion w Częstochowie.
Bez Rodo to się żyło!
Rozmawiałem w Łodzi z gościem który był na meczu z Gwardią i opowiadał mi,że w tamtym sezonie strasznie nas sędziowie kręcili kompletnie nieuzasadnionymi decyzjami i w zasadzie było do przewidzenia,że w końcu ktoś nie wytrzyma,
No i mecz z Gwardią właśnie dał ku temu okazję(inna sprawa,że wiadomo z czym się wtedy kluby gwardyjskie kojarzyły...)
nazgul Sagan pisze:
Rozmawiałem w Łodzi z gościem który był na meczu z Gwardią i opowiadał mi,że w tamtym sezonie strasznie nas sędziowie kręcili kompletnie nieuzasadnionymi decyzjami i w zasadzie było do przewidzenia,że w końcu ktoś nie wytrzyma,
No i mecz z Gwardią właśnie dał ku temu okazję(inna sprawa,że wiadomo z czym się wtedy kluby gwardyjskie kojarzyły...)
Nazgul nie ma co dorabiać ideologii, po raz pierwszy w tamtym sezonie sędziowie skręcili nas dopiero w 10 kolejce w Częstochowie w meczu z Lechem, oglądałem wszystkie te mecze na żywo i uważam, że tak właśnie było. Z Gwardią to była 6 kolejka, po remisie na inaugurację w Mielcu i 4 kolejnych zwycięstwach każdy oczekiwał następnej wygranej, a że było cieżko to wszystkim emocje sie udzielały. Dzisiaj rzucają buteleczkami po "setkach", wtedy latały półlitrówki lub jak w tamtym konkretnym przypadku butelka po winie, chyba taka nasza tradycja...
nazgul Sagan pisze:
Rozmawiałem w Łodzi z gościem który był na meczu z Gwardią i opowiadał mi,że w tamtym sezonie strasznie nas sędziowie kręcili kompletnie nieuzasadnionymi decyzjami i w zasadzie było do przewidzenia,że w końcu ktoś nie wytrzyma,
No i mecz z Gwardią właśnie dał ku temu okazję(inna sprawa,że wiadomo z czym się wtedy kluby gwardyjskie kojarzyły...)
Nazgul nie ma co dorabiać ideologii, po raz pierwszy w tamtym sezonie sędziowie skręcili nas dopiero w 10 kolejce w Częstochowie w meczu z Lechem, oglądałem wszystkie te mecze na żywo i uważam, że tak właśnie było. Z Gwardią to była 6 kolejka, po remisie na inaugurację w Mielcu i 4 kolejnych zwycięstwach każdy oczekiwał następnej wygranej, a że było cieżko to wszystkim emocje sie udzielały. Dzisiaj rzucają buteleczkami po "setkach", wtedy latały półlitrówki lub jak w tamtym konkretnym przypadku butelka po winie, chyba taka nasza tradycja...
Podobno z wiekiem doświadczenia przybywa Ja też kiedyś oglądałem derby u sąsiadek i nawet jakoś się bardzo nie zmartwiłem,że 3:3 było,bo była walka i fajne widowisko,jednak po kilkunastu latach okazało się,że meczyk był totalnie ukartowany przez obie drużyny